Nie mam większych wątpliwości co do tego, że jeśli podobała Ci się poprzednia część Pitbull. Nowe porządki, najnowsza – Pitbull. Niebezpieczne kobiety, również przypadnie Ci do gustu. W takiej sytuacji biegiem na film. Niestety, w drugą stronę ta zasada również działa. Wpis z przymrużeniem oka. Minimalny warunek: poczucie humoru. 😉
Ten film będzie dla typowego Seby arcydziełem. Możliwe, że najlepszym co w tym roku zobaczył. Weźmie swoją niunię, w końcu o niebezpiecznych kobietach jest mowa, i będą mieć udaną randkę. Pitbull. Niebezpieczne kobiety w dużej mierze w taki target widowni atakuje.
Kurwa, kurwa, kurwa! Co za dużo, to niezdrowo. Wulgaryzmy trzeba umiejętnie wpleść w film, jeśli służą za przecinek, to wtedy taka ”kurwa” nie ma swojej głębi i mocy. Bohaterowie mogą sobie kurwować do woli, a mnie w efekcie to kurwa nie rusza. Kino akcji bez soczystej ”kurwy” to żadne kino!
ABCD czyli Alicja Bachleda-Curuś-Drewno- chociaż tyle, że faceci będą mieli na co popatrzeć. Męczy niemiłosiernie widza swoją ,,grą”, a ku nieszczęściu jest jej sporo w filmie. Serio, czy ona kiedykolwiek coś dobrego zagrała? Bo Pudelek mi podpowiada, że to: ,,najlepsza polska aktorka”. 😉
Nie myślcie sobie, że nie mam poczucia humoru i zbyt poważnie odbieram film. Jestem wyluzowana i zdaję sobie sprawę, że to tylko i wyłącznie rozrywka, i w takich kategoriach go oceniam. To nie żadne egzystencjalne dysputy i refleksyjne stany. Pomimo tego pozytywnego podejścia, Pitbull. Niebezpieczne kobiety to rozrywka bardzo niskich lotów, kilo mułu i pustostan.
Oj, lubię męskie żarty, jednak tych udanych i zabawnych momentów było tak mało, że pozostały już tylko nieznośne suchary, które wywoływały efekt żenady i pytania w stylu: ” oni tak serio?? wtf?”.
Nie ma dobrego filmu bez porządnego antagonisty. Artur Żmijewski i jego pączki (to jego atrybut filmowy) dobrze sprawdzą się na plebanii po niedzielnym obiadku, a nie w filmie sensacyjnym, amen!
Od pierwszych minut film drze ryja do nas jaki jest zajebisty i zaraz nam opowie jak to jest naprawdę w Policji, słyszycie to? Głośniej, szybciej, chaotyczniej, mocniej, chciałoby się rzec ostra jazda bez trzymanki… no, chyba że co najwyżej maluchem.
Najpierw był pomysł na (nie)śmieszny dowcip (to jest clou filmu), następnie kręcono scenę. Nikt później nie wpadł na to, czy to wszystko łączy się ze sobą w jakąś minimalnie, sensowną całość. Uuuups, powstał milion niepotrzebnych wątków.
Czemu tak mało duetu Ostaszewskiej ze Stramowskim?!? W poprzedniej części to oni wprowadzali dobrą energię, humor i autentyczność. 🙁
Sebastian Fabijański zamiast napędzać film, to jest jakąś flegmatyczną mieszanką z pytonem. Cytuje Schopenhauera, zabija kogo popadnie i w dodatku, ciągle grzywka przysłania mu oczy hehe. Wiem wiem, to taki imagine, a on wczuwa się w rolę.
Pozdrawiam wszystkich (nie)entuzjastów Pitbulla! Do zobaczenia na następnej części! 🙂